• Index
  •  » Fanfic's
  •  » Kurochōshi - Czarny Motyl Śmierci (Rozdział I, cz. 2)

#1 2009-05-18 18:40:07

JapNeko

Administrator

12425905
Skąd: Szczecin
Zarejestrowany: 2009-05-16
Posty: 25
Punktów :   
Imię: Joanna
Wiek: 16
WWW

Kurochōshi - Czarny Motyl Śmierci (Rozdział I, cz. 2)

Rozdział I, część 2 - Krwawiące serce motyla.

Teraz dzieliło nas tylko kilka metrów. Widziałam jak jasne światło księżyca odbija się w jego podłużnych, ciemnych oczach. Niesforne, czarne kosmyki opadały na zmarszczone czoło. Po chwili spuścił wzrok i wyszeptał:
- Wiem, że tu jesteś Chōshin…
W jego tonie nie słychać było gniewu, raczej niezwykły spokój, a nawet rezygnacje. Mimo tego po moich plecach przeszedł zimny dreszcz. Pierwszy raz od bardzo dawna ktoś nazwał mnie po imieniu. Zimny, północny wiatr zawiał między drzewami, porywając do lotu opadłe liście. Ciągle stałam w bezruchu i to nie dlatego, by udawać, że jego wibrujący jeszcze w powietrzu głos, nigdy nie zabrzmiał ale dlatego, że bałam się co może teraz nastąpić. Bardzo powoli przesunęłam prawą rękę, ku katanie i oparłam ją o jej trzon. W każdej chwili spodziewałam się ataku, ale Hisagi znowu przemówił do mnie, tyle, że teraz w tym głosie brzmiał zarzut, a twarz wykrzywiła się w złości:
- Chōshin jak mogłaś. Jak mogłaś to nam zrobić. Jak mogłaś zdradzić Gotei 13. Jak mogłaś zdradzić mnie!
Jego ostatnie zdanie spowodowało, że dziwny ból przeniknął całe moje ciało. On nic nie rozumiał. Nie mógł zrozumieć. Nie wiem czemu ale nie odpowiedziałam nic na jego słowa. Zresztą tłumaczenia by i tak nic nie dały. Widać moje milczenie przełamało w nim coś, bo szybkim ruchem wyjął katanę i krzyknął:
- Przykro mi Aizen ale otrzymaliśmy rozkaz zatrzymania cię za wszelką cenę. Poddaj się albo będę zmuszony cię zabić.
Ręka zadrżała mi na Zanpaktō. Ogarnął mnie dziwny gniew, tamujący w jakiś sposób wylewająca się ze słów Hisagiego gorycz i żal. Nazwisko Aizen wciąż brzmiało w mojej głowie złowieszczo. Zacisnęłam ręce i szybkim ruchem wyciągnęłam Kurochōshi, dokładnie w momencie gdy zostałam zmuszona do parowania ostrza Shuuhei’a. Szczęk stali rozdarł powietrze i przerwał, wiszącą nad lasem jak mgła, ciszę. Hisagi był porucznikiem i to cholernie dobrym. Wiedziałam, że nie mam z nim żadnych szans. Mimo tego nie dało się nie zauważyć, że jego cięcia były nieprecyzyjne i z łatwością, każde parowałam. Hisagi robił to specjalnie. Zrozumiałam, że nasza dawna przyjaźń zostawiła w jego sercu jednak jakiś ślad. Jednak w takiej sytuacji nie było mowy o jakichkolwiek uczuciach. Raz po raz odbijałam każdy jego atak, który zabierał mi coraz cenniejsze sekundy na ucieczkę. Wiedziałam, że czas nagli, bo pewnością Shuuhei nie był sam. Gdzieś dalej są inni Shinigami, a ostre trzaski mieczy z pewnością wkrótce przywołają ich do miejsca naszego pojedynku. Mimo to nie byłam w stanie go zranić, a z pewnością już na pewno nie zabić. Był moim przyjacielem od samego początku. Starszy nie tylko wiekiem ale rangą zawsze mi pomagał i doradzał. Był dla mnie kimś więcej niż tylko towarzyszem broni, był mi najbliższą osobą w Studni Dusz. Jakże ten los jest kapryśny i przewrotny, że akurat jego musiał zesłać mi na drogę. Nie wiedziałam co mam robić. Co chwilę próbowałam go sprowokować, długimi pchnięciami, które zręcznie unikał, by wtedy mógł mnie ciąg w nieosłoniętą pierś ale on wydawał się tego nie widzieć. Nagle fala dziwnego ciepła przeniknęła mnie do głębi. Poczułam szarpnięcie ręki i nieprzyjemne mrowienie. Nieznajoma siła wykrzywiła ją pod dziwnym kątem. Trzymana w niej katana zatoczyła łuk i przeleciała prosto pod wyciągniętym ramieniem Hisagiego. Szkarłatne kropelki krwi zawisły na chwilę w powietrzu, żeby potem opaść na suchą ściółkę leśną. Kurochōshi bez udziału mojej woli, przebiła porucznika na wylot. Nagle odzyskałam władzę w ręce, a mrowienie jak szybko się pojawiło, tak szybko zniknęło. Czułam, że brakuje mi powietrza. Przerażenie mieszało się z zaskoczeniem. Wszystko wydawało mi się głupim snem, a raczej koszmarem, z którego zbudzę się jutro witając nowy dzień. Hisagi nadal stał, a wolną ręką podtrzymywał moją katanę. Nagle z ust trysnęła mu krew, a on sam zsunął się z Zanpakto powoli na ziemię. Pod wpływem impulsu rzuciłam miecz na trawę, jako narzędzie tej strasznej zbrodni i szybko uklękłam przy nim, kładąc jego głowę na kolanach. Cały drżał jakby w agonii, a oczy miał zamknięte. Szkarłatna smuga utworzyła strumyczek z kącika ust rozlewając się po całej twarzy i zakrywając jego ukochany tatuaż. Nie rozumiałam co się stało ale teraz to było nieważne. Gdy uniosłam rękę by odgarnąć mu z czoła kosmyki włosów, której kiedyś tak lubiłam czochrać, zauważyłam, że moja ręka drży nie mniej niż Hisagi. Wewnętrzny ból rozsadzał mi wnętrzności. Byłam tak zszokowana, że do końca nie zdawałam sobie sprawy co zaszło. Mimo poczucia nierzeczywistości wciąż czułam, że chłopak jeszcze żyje ale energia powoli wypływa z jego ciała. Zamknęłam oczy z bólu, a spod powiek zaczęły lecieć niechciane łzy, bo czy w tej sytuacji przyniosą one upragnione ukojenie. On umierał przeze mnie, a ja nic nie mogłam na to poradzić. Wiedziałam, że ta rana jest śmiertelna i, że zostało mu tylko kilka minut życia. Teraz odejdzie z przekonaniem, że naprawdę go zdradziłam i, że przestałam go kochać. Wydusiłam z trudem:
- Co ja zrobiłam…Wybacz mi Hisagi. Błagam.
Wtedy on nagle otworzył powieki, wpatrując się prosto w moje stalowe oczy. Kiedyś powiedział mi, że przypominają mu dwie lodowe sople, tnące wszystko na co spojrzą. Śmiałam się z jego porównania, a teraz on patrzył na mnie bolesnym wzrokiem. Kaszlnął krztusząc się własną krwią i ledwo wydyszał:
- Chōshin. Moja ukochana przyjaciółko… Moja siostro…
Głowa przekrzywiła mu się na bok, prawie spadając z moich kolan, a w oczach przestało odbijać się światło księżyca. Z moich ust wyrwał się krzyk. Nie miałam siły na nic więcej, mogłam tylko klęczeć w rozpaczy i płakać nad jego ciałem. Nad ciałem mojego największego przyjaciela, którego nazywałam bratem. Wszystko przestało istnieć razem z nim. Jedyną rzeczywistą rzecz jaką czułam była przeraźliwa pustka, bo nawet ja sama dla siebie wtedy nie byłam rzeczą realną. Poczułam jakby to nie z niego ale ze mnie uszło całe życie. Myśli kłębiły mi się w głowie, jakby z tego chaosu miało się zrodzić jeszcze więcej cierpienia. Po chwili odrętwienie odeszło i w końcu poczułam, jakby moja dusza wróciła w kóncu do ciała. Dwie opasłe łzy opadły prosto na jego splamioną szkarłatem pierś. Gdyby nie ta rana wyglądałby jakby spał, a ja wtedy marzyłam żeby śnić razem z nim. Usłyszałam w oddali krzyki i jakieś nawoływania ale to już nie było ważne. Nie miałam siły uciekać, a nawet nie chciałam. Jedyne czego pragnęłam to znów połączyć się z Hisagim i mu wszystko wyjaśnić. Żeby wszystko było jak dawniej. Zrozumiałam, że teraz jestem już gotowa na śmierć i ktoś kto mi ją zada jedynie wskaże mi drogę ku wieczności. Od niechcenia pogładziłam Shuuhei’a po głowie i wtedy poczułam, że oddech zamiera mi w piersi. Przez jedną krótką sekundę wydawało mi się, że Hisagi lekko się poruszył ale pewnie to mój umysł tak łaknący tego by żył płatał mi figle. Nagle tajemnicze mrowienie naszło mnie znowu, tyle, że teraz poczułam je na całym ciele. Moje ręce same przesunęły głowę Hisagiego na trawę, a nogi wyprostowały się stawiając mnie do pionu. Pierwszy raz zdarzyło mi się coś takiego, nawet nigdy o czymś takim nie słyszałam. Czułam się jakbym przestała być panią samej siebie, a władzę nade mną przejął ktoś mi naprawdę bliski. W umyśle przemknęła mi tylko jedna myśl – ojciec. Jednak po chwili zrozumiałam, że to nie może być on i, że ta siła pochodzi od czegoś czego jednocześnie kocham i nienawidzę. Napięłam mięśnie i próbowałam sprzeciwić się dziwnej sile ale nic do nie dało, bo straciłam już całkowicie kontrolę nad własnym ciałem. Usłyszałam tuż obok siebie szelesty i nagle okrążył mnie tuzin mężczyzn ubrany w czarne, obcisłe szaty z zasłoniętą twarzą. Znałam ich aż za dobrze. Była to Tajna Jednostka Terenowa pod dowództwem kapitan drugiego oddziału Soifon. Na szczęście jej samej tutaj nie było. Żal po stracie Hisagiego pulsował we mnie nieprzerwanie. Nie miałam czasu nawet pomyśleć co teraz zrobić, bo moje ciało działało samo. Jednym susem z niezwykłą prędkością, na jaką mnie samą nie byłoby nigdy stać, odwróciłam się chwytając leżącą na ziemi i okrwawioną kataną, i pobiegłam prosto przed siebie. Dostrzegłam naokoło siebie zamazane sylwetki ścigających mnie Shinigami . Tak jak ja używali shunpo. Ja mimo tego dalej biegłam nie czując nawet ukłucia zmęczenia. Poczułam się dziwnie spokojna, jakbym była ukryta w bezpiecznym miejscu jakim był mój umysł i ciało. Nie widziałam już ciemnego i nieprzyjaznego lasu. Biegłam sobie wolna i radosna. Nagle w nicości zapłonęła Kurochōshi i znikąd przypomniałam sobie zaklęcie kidou, którego z pewnością wcześniej nie znałam. Błysnęło złote światło i usłyszałam urywane krzyki ale co tam one. Ja muszę biec przed siebie. Nagle w swoim umyśle jakby ostatnią cząstkę rzeczywistości, zobaczyłam martwą twarz Hisagiego. Ból szarpnął mi trzewiami i nagle poczułam, że biegnę i to z własnej woli. Przyjemne odrętwienie zniknęło. Wróciły wszystkie gorzkie wspomnienia i odczucia. Szybko spróbowałam się zatrzymać i tym razem udało mi się. Nie rozumiałam co się dzieje. Powoli zdezorientowanie zaczął zabarwiać strach. Nagle usłyszałam za sobą jakiś szelest. Impuls przerażenie przeniknął całe moje ciało...

Ostatnio edytowany przez JapNeko (2009-05-18 18:40:38)


___________________________________________________________________________
Life is no end war...

http://japneko.eu.interii.pl/halibeli.jpg

Offline

 

#2 2009-06-09 18:36:43

Sylvi

Head Aministrator

Call me!
Zarejestrowany: 2009-05-15
Posty: 99999
Punktów :   
Imię: Sylwek
Nazwisko: Zdunek
WWW

Re: Kurochōshi - Czarny Motyl Śmierci (Rozdział I, cz. 2)

Super. . . Gdybym ja tak umiał pisać to zamiast 4 w szkole miałbym 6 DOBRE 10/10


__________________________________________________________________________
SUPER SERWER SA:MP wskoczcie i się przekonajcie
http://img16.imageshack.us/img16/6185/teamfortress2snipergifb.gif
http://r-monitoring.pl/sig/sig3.php?ip=91.204.161.240:7826&bg=2&color=255.255.255

Offline

 
  • Index
  •  » Fanfic's
  •  » Kurochōshi - Czarny Motyl Śmierci (Rozdział I, cz. 2)

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
GotLink.plGdynia pola namiotowe G-Bond jamnik opis